Papież Benedykt XVI postanowił zrezygnować ze swojego
pontyfikatu, aby zająć się zdrowiem Josepha Ratzingera. Oficjalnie.
fot: brak źródła | |
licencja: (CC) Creative Commons |
Mniej oficjalnie odejście papieża ma związek z aktualną
sytuacją w Kościele katolickim. A nawet nie tyle z aktualnymi wydarzeniami w
kościołach i parafiach, co z ich ujawnianiem. Przewijające się przez nagłówki gazet
skandale pedofilskie z udziałem księży stanowią zapewne jedynie część procederu
uprawianego przez duchownych od wielu lat. Instrukcja „Crimen sollicitationis”
[7] nakazująca ukrywanie przestępstw pedofilii, niszczenie dowodów i jednocześnie
zakazująca współpracy w tych sprawach ze świeckimi organami ścigania,
niewątpliwie zebrała swoje żniwo. Instrukcja pochodzi z roku 1962 i została
zniesiona dopiero w czasie pontyfikatu Jana Pawła II. Oficjalnie. Nieoficjalnie
jej duch wciąż krąży wśród duchownych i ma się świetnie.
"Benedykt XVI zmagał się z o wiele większymi tematami niż pedofilia. Dbał o to, żeby ludzie żyli zgodnie z przykazaniami Bożymi"
bp Tadeusz Pieronek [3]
bp Tadeusz Pieronek [3]
Równie oficjalny jest list z roku 2001, w którym kardynał
Joseph Ratzinger , jeszcze jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary, stwierdził, iż
wszystkie kościelne dochodzenia dotyczące pedofilii są objęte tajemnicą
pontyfikalną. Pod koniec tej samej dekady Ratzinger, już jako Benedykt XVI, przeszedł
metamorfozę. Zapowiadał walkę z pedofilią i wszelkim złem w Kościele. Walkę zarówno
na płaszczyźnie ukarania winnych jak i zapobiegania zjawisku molestowania w
przyszłości. Co z tego wyszło?
"Dbał o to, żeby ludzie żyli zgodnie z przykazaniami bożymi. To jest o wiele ważniejsze zadanie niż ukrócenie sprawy pedofilskiej"
bp Tadeusz Pieronek [3] o Benedykcie XVI
bp Tadeusz Pieronek [3] o Benedykcie XVI
I tu wracamy na nasze podwórko i do naszego Episkopatu,
który orzekł, że Kościół będzie chronił duchownych podejrzewanych o
przestępstwo pedofilii poprzez zachowanie tajemnicy spowiedzi. Innymi słowy –
księża mogą współpracować z organami ścigania, ale de facto nie mogą im nic
powiedzieć. Przy okazji Episkopat zajął się tym, co najważniejsze – patrząc
przez pryzmat USA uznał, że żadnych odszkodowań dla ofiar pedofilii nie będzie.
Bo i za co?
"Benedykt XVI irytował protestantów, rozzłościł muzułmanów i nie troszczył się o nowoczesność. Tylko dzięki dymisji przejdzie do historii"
Der Spiegel [1]
Der Spiegel [1]
W powyższe idealnie wpisuje się stanowisko, jakie przedłożył
biskup Tadeusz Pieronek, który stwierdził wprost, że życie zgodnie z
przykazaniami jest ważniejsze niż walka z pedofilią. To oczywiście intrygujące,
że pedofilia wpisuje się w przykazania, a przynajmniej ich nie narusza. A ponieważ,
jak wspomniał biskup, Benedykt XVI dbał o to, aby boże przykazania stały się
podstawą życia katolików, więc mamy tylko dwie możliwości. Albo pedofilia jest
zgodna z katolicką doktryną albo Benedykt XVI kieruje organizacją przestępczą.
I może sumienie go ruszyło?
"Jeżeli istotą Kościoła jest stała odnowa, to widać, że już dawno temu zapomniał on o tym. Rzadko kiedy Kościół potrzebował reform tak bardzo, jak przy końcu pontyfikatu Benedykta XVI"
Sueddeutsche Zeitung [1]
Sueddeutsche Zeitung [1]
To dość mocno wskazuje na nieudolność papieża. Musiał ją
widzieć on sam, musieli ją widzieć jego współpracownicy. Zakładając, że skala
pedofilii w Kościele katolickim jest znacznie większa niż oficjalne informacje,
odejście Benedykta może mieć na celu zastosowanie strategii znanej z polityki
czy biznesu. „Gruba kreska”, którą odcinamy przeszłość i pracujemy w imię
lepszej przyszłości albo „czyszczenie bilansu”, w którym nowy zarząd zaczyna od
odpisów związanych z projektami poprzedniego. To tylko luźne wnioski, ale nie
zdziwię się, jeśli dymisja papieża będzie jedynie wstępem do rozliczeń w
Kościele.
"Nie mam żadnych wątpliwości, że ta wiadomość przyszła po to, abyśmy pamiętali o zapisanym w Biblii obowiązku każdego z nas, aby być blisko chorego"
Donald Tusk [2] o abdykacji Benedykta XVI
Donald Tusk [2] o abdykacji Benedykta XVI
Ten blog jest z definicji poświęcony naszej scence
politycznej, ale nie chciałem wyłamać się z aktualnie obowiązującego kanonu i stworzyć
jedyne miejsce w Internecie, z którego Benedykt nie zaatakuje Czytelnika.
Podobne myśli kierowały zapewne Donaldem Tuskiem, który postanowił coś o
papieżu powiedzieć. Padło ogólne zdanie o obowiązku bycia blisko chorego.
Donald! Bracie! Jesteśmy blisko chorego! Płacimy na niego
podatki! Patrzymy ze zgrozą, jak państwo tworzy prawo w oparciu o katolickie
doktryny. Patrzymy jak w cywilizowanym kraju nie można przeprowadzić
cywilizowanej aborcji, jak wielkim problemem jest zapłodnienie metodą in vitro.
Widzimy krzyż na sali sejmowej, na poczcie i w szkole. Nasze dzieci dostają
świadectwa z państwowych szkół z oceną z religii.
Jesteśmy bliżej chorego, niż Ci się wydaje!
Na razie nie komentuję, bo nie wiem czy trzeba się najpierw zarejestrować
OdpowiedzUsuńU mnie nie trzeba :) Wszelkie komentarze, sugestie, "lajki", krytyki, opinie, udział w ankietkach mile widziane :)
OdpowiedzUsuńNo to ja "lajknę" być Twoim czytelnikiem. Przeczytałem kilka ostatnich przemyśleń. Ufb. (Ultra "fajn biznes").
OdpowiedzUsuńSceptyk35
No to ja "fenks". Dodałem Facebooka na stronie, ale zaznaczam - nie mam pojęcia jak działa fanpage od strony administracyjnej, więc początki będą składały się z wpadek i bardzo głupich wpadek ;)
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się. Ja (i wielu, wielu innych też nie mamy pojęcia.
OdpowiedzUsuńSceptyk35
Nowoczesność zaczyna nas przerastać? Cóż. Jakby to ujął Agent Smith: to nieuniknione ;)
OdpowiedzUsuń