W połowie maja minister zdrowia, Bartosz Arłukowicz, ogłosił
początek rządowego programu refundowania zabiegów in vitro. Do konkursu,
którego celem jest wyłonienie placówek realizujących rządowe plany w kwestii
leczenia niepłodności zgłosiło się 37 klinik [1].
mem za: niedziela.pl licencja: (CC) Creative Commons |
Na podstawie powyższej informacji można roboczo założyć, że
powoli bo powoli, ale jednak zbliżamy się, przynajmniej w tej kwestii, do
poziomu rozwoju większości krajów Europy Zachodniej. Powoli, bo pilotażowy program
refundacji zabiegów in vitro nie stanowi przełomu. Zbliżamy się, bo jest to
mały kroczek w kierunku nie tylko pomocy dla tysięcy par, ale i ku polityce
społecznej ukierunkowanej na przyszłe dekady. A warto to odnotować, jako jedną
z niewielu koncepcji obecnych władz i opozycji, która będzie miała realny wpływ
na przyszłość. A do tego – pozytywny.
"W społeczeństwie demokratycznym rządzi większość. Pluralizm poglądów i postaw ludzi tworzących nasze społeczeństwo jest faktem. Przyjmujemy ten fakt do wiadomości. Tym niemniej, trzeba jasno stwierdzić, że wierność prawdzie obowiązuje wszystkich, również prawodawców. Prawdy nie ustala się przez głosowanie, dlatego nawet parlament nie jest powołany do tworzenia odrębnego porządku moralnego niż ten, który jest wpisany głęboko w serce człowieka, w jego sumienie"
kard. Dziwisz [2]
kard. Dziwisz [2]
Oświadczenie ministra zdrowia zbiegło się w czasie z
informacjami, że Platforma Obywatelska nie złoży „w najbliższym czasie”
projektu regulującego wykonywanie zabiegów in vitro [2]. Innymi słowy –
rządząca partia nie widzi konieczności zajęcia się sprawą i jednocześnie rząd
wprowadza program, który uważa za ważny, a nawet za „wielki dzień dla Pacjentów”.
Pytanie o to, czy posłowie PO i rząd PO mają wspólne cele i plany, czy może PO
cierpi na schizofrenię, staje się coraz bardziej bezprzedmiotowe. Dlaczego? Dlatego,
że in vitro jest kolejną kwestią, w której trudno mówić o partii politycznej. W
najlepszym razie o „męskiej, szorstkiej przyjaźni” między koalicją kato-PO i
odłóżmy-na-potem-PO.
"Na tyle skandaliczne, że jutro (w piątek) wyślemy oficjalne zapytanie do pana prezydenta, który jest strażnikiem konstytucji, czy podziela ten pogląd, że prawo boże jest nadrzędne w stosunku do prawa stanowionego przez parlament "
Leszek Miller o słowach kard Dziwisza [2]
Leszek Miller o słowach kard Dziwisza [2]
Kto rządzi w Polsce? Patrząc przez pryzmat in vitro – walka o
władzę między rządem i własną większością parlamentarną trwa w najlepsze.
Patrząc przez pryzmat związków partnerskich – zdecydowanie parlament. Patrząc
przez pryzmat spraw gospodarczych i europejskich – rząd. Patrząc przez pryzmat norm
społecznych lansowanych przez rosnącą liczbę posłów – Kościół katolicki. Czy
Polska w ten sposób działa? Działa. Efektywnie? I to jest pytanie, które Donald
Tusk powinien już dawno sobie zadać.
-->
I być może zadaje. Zakładając, że do społeczeństwa docierają
jedynie wnioski z rozmów prowadzonych w Platformie na temat in vitro czy
związków partnerskich (pyskówki via Twitter zniknęły), możemy mieć pewność, że
premier zdaje sobie sprawę, że w większości istotnych społecznie kwestii
utknęło w martwym punkcie. Patowa sytuacja, która skutecznie uniemożliwia
podejmowanie decyzji systemowych, wymusza działania doraźne. Które, pomimo
okrzyknięcia ich sukcesem rządu, tak naprawdę pokazują klęskę Platformy.
"Nie można patrzeć spokojnie, przecież to woła o pomstę do nieba, że rosną dzisiaj dziesiątki, setki, tysiące zamrożonych istnień ludzkich. Ludzi w azocie płynnym i nie wiadomo, co z tym zrobić. To rośnie i to jest eksperyment, który woła o pomstę do nieba "
abp Michalik [3]
abp Michalik [3]
Dlaczego teraz o tym piszę? Uroczystości święta Bożego Ciała
od wielu lat przestały być świętem religijnym dawno temu. Słowa kościelnych
hierarchów i reakcja na nie polityków powoli staje się świecko-katolicką
tradycją. W tym roku Kościół poszedł jednak krok dalej. Podważył społeczny
mandat demokratycznie wybranego parlamentu do stanowienia prawa oderwanego od porządku
moralnego, „który jest wpisany głęboko w serce człowieka, w jego sumienie” [2].
Co z tego wynika?
Wynika z tego wiele. Kościół ustami kardynała Stanisława
Dziwisza, ogłosił swój oficjalny powrót do polityki. To już nie jest
prokatolicki lobbing, propagowanie kościelnych dogmatów i przeciwstawianie się
rozwiązaniom, które poza te dogmaty występują. Tym razem Kościół wprost
narzucił parlamentarzystom kierowanie się kościelnymi normami. A i
stwierdzenie, że kard. Dziwisz dyskredytuje parlament i nawołuje do kierowania
się sumieniem a nie prawem, jest jak najbardziej uzasadnione.
"Rozmawialiśmy na ten temat i naszym rozwiązaniem jest przyjęcie dyrektyw unijnych i ratyfikacja Konwencji Bioetycznej. To naszym zdaniem rozwiąże wszystkie problemy"
Małgorzata Kidawa-Błońska wiceszefowa klubu PO [4]
Małgorzata Kidawa-Błońska wiceszefowa klubu PO [4]
Można byłoby przejść nad tym do porządku, ale w świetle
rosnącej możliwości stworzenia przyszłego rządu przez Jarosława Kaczyńskiego i
Jarosława Gowina, należy bardzo poważnie liczyć się z możliwością wprowadzenia katolickich
norm, jako obowiązującego prawa. To cofnie społeczny rozwój naszego kraju o
dekady i spowoduje, że przez kolejne lata będziemy prowadzić publiczną debatę
nad związkami partnerskimi, in vitro czy religią w szkole. Zakładając, że taka
debata będzie dopuszczalna, to i tak będzie dotyczyła kwestii, które normalne
kraje już dawno uregulowały i zajmują się innymi, równie ważnymi.
A my, w naszym zaścianku, staniemy się swego rodzaju
społecznym skansenem, maglującym te same problemy, w tym samym kotle tych
samych polityków i biskupów. Można by rzec, że będziemy stali w miejscu, ale
tak naprawdę w stosunku do świata, będziemy się gwałtownie cofać w rozwoju.
Szkoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz