poniedziałek, 16 marca 2015

Unia Europejska, ONZ, III wojna światowa i Władimir Putin

„Nielegalna aneksja Krymu i Sewastopola przez Federację Rosyjską jest bezpośrednim wyzwaniem dla bezpieczeństwa międzynarodowego, z poważnymi konsekwencjami dla międzynarodowego porządku prawnego, który chroni jedność i suwerenność wszystkich państw” czytamy w oświadczeniu szefowej dyplomacji UE, Federiki Mogherini (za gazeta.pl).

I już wiadomo, dlaczego Władimir Putin ukrył się w najodleglejszych zakątkach swojego pięknego kraju, unikając kamer, mikrofonów i innych środków masowego przekazu. Ze strachu przed poważnymi konsekwencjami.

Chociaż, tak się składa, że ów porządek prawny, wspomniany w powyższym oświadczeniu, jest gwarantowany przez konkretne państwa czy konkretne bloki państw. Międzynarodowy porządek prawny nie jest bytem samym w sobie, który z racji tego, że chroni jedność i suwerenność państw, pozostaje nietykalny a wszyscy muszą postępować w zgodzie z jego zasadami.

A jak się okazało, nie postępują. Czego właśnie pierwszą rocznicę świętujemy razem z powracającym na scenę Władimirem Putinem. Międzynarodowy porządek prawny łamie nie tylko Putin. Łamią go również ci, którzy nie realizują swoich zobowiązań pomocy dla krajów, w których ten porządek został złamany przy pomocy czołgów i rakiet.

W związku z tym Unia, której członkowie są w pilnowanie międzynarodowego porządku prawnego na Ukrainie zaangażowani, postanowiła przerzucić odpowiedzialność na barki ONZ, wzywając tę organizację to nałożenia sankcji na wzór unijny. Czego ONZ oczywiście nie zrobi.

Z prozaicznego powodu. Kluczową rolę w ONZ sprawują między innymi Rosja i Chiny. Do tego wiele krajów jest tak bardzo zależnych od tych dwóch mocarstw, że nie ma żadnej możliwości, aby wystąpiły przeciwko nim na forum międzynarodowym. Innymi słowy: ONZ jest bezradne.

I chyba jedynym wytłumaczeniem dla wezwania ONZ do działania jest chęć dostosowania polityki unijnej do polityki ONZ. Czyli złagodzenie sankcji, które zaczynają dawać się we znaki europejskim gospodarkom.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz