Donald Tusk na szczycie w Brukseli. Pozostawił kraj na
falach sporów ważnych i jednocześnie prowadzonych w sposób odbiegający od,
delikatnie mówiąc, zdrowego rozsądku.
Wyjechał po dość mocnym sformułowaniu stanowiska w sprawie
różnicy zdań pomiędzy nim i ministrem sprawiedliwości, Jarosław Gowinem, w kwestii
związków partnerskich (O co chodzi w Platformie Obywatelskiej?). Wyraził swój optymizm, co do efektów szczytu UE ale i uzasadnione
obawy. I pojechał.
Tylko czy po szczycie Donald Tusk wróci? Jeśli wróci, będzie
musiał się zmierzyć z nową rzeczywistością. Nową w sensie ilościowym, jak i
ilościowym. Rzeczywistością, której dynamika zmian pod nieobecność szefa rządu
przyspiesza.
mem za fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta |
licencja: (CC) Creative Commons |
Wyjeżdżając z kraju premier mówił jeszcze o 300 mld złotych z
unijnego budżetu, ale mówił to bez specjalnego przekonania. Od czasów wyborów
parlamentarnych w Polsce sytuacja w Europie dość mocno się skomplikowała. Nie
zmienia to jednak faktu, że Donald Tusk sam sobie tę poprzeczkę zawiesił i sam
będzie przez nią przeskakiwał. Pewnie strąci, ale zawsze jest możliwość, że
przeskoczy. Co dla wielu byłoby problemem. Tak na wszelki wypadek, gdyby jakimś
cudem Donald Tusk prześlizgnął się nad wysokością 300 miliardów, Jarosław Kaczyński
przesunął poprzeczkę wyżej. Na 470 [1]. Tam premier nie doleci. Oczywiście
Prezes PiS trzyma kciuki za naszą reprezentację z szefem rządu na czele, ale
nie oszukujmy się. Nie ma szans na takie rozwiązanie. A skoro tak, szczyt
będzie całkowitym fiaskiem.
Nieco niżej, acz również sporo ponad wersję optymistyczną,
poprzeczkę zawiesił premierowi Leszek Miller. W sumie na 400 miliardów. A nawet
udzielił Donaldowi Tuskowi dobrej rady doświadczonego, europejskiego wyjadacza,
aby łapał kasę i uciekał do Polski [1]. Nie wspomniał jednak nic o mniej
optymistycznym scenariuszu, w którym szef rządu wraca na tarczy. Ze słów szefa
SLD wnoszę, że może wracać niespiesznie.
"Premier Tusk powinien przywieźć z Brukseli 470 mld zł, przy dzisiejszym kursie euro. To jest i tak mniej niż jeszcze niedawno proponowano Polsce "
Jarosław Kaczyński [1]
Jarosław Kaczyński [1]
Zgaduję, że w razie powrotu naszych z Brukseli bez wagonu
banknotów w drobnych nominałach na 470 miliardów Jarosław Kaczyński ogłosi
konieczność zmiany kadry. Oczywistą oczywistością jest, że byłoby inaczej,
gdybyśmy na zawody do Brukseli wysłali inną reprezentację. Taką, która nie
kłania się w pas, nie negocjuje, nie ma dłoni splamionych krwią. Innymi słowy –
polskich patriotów. W skrócie PiS.
Wyborcy też to wiedzą. Postanowili powiedzieć „dość” nieudolnym
rządom Platformy Obywatelskiej i stworzyć nowy skład Parlamentu. Na razie
straszą sondażami. Ale wynika z nich z jednej strony spadek popularności PO, z
drugiej problem ze stworzeniem rządu przez inne ugrupowania. Aktualna większość
traci więc społeczną legitymizację do dalszego sprawowania władzy. To
oczywiście problem akademicki, bo Konstytucja jasno formułuje zasady
funkcjonowania Parlamentu, ale pozwoli opozycji wszystkich kolorów złapać wiatr
w żagle i, cóż, ujmę to słowami ministra spraw zagranicznych, Radosława
Sikorskiego, „dożynać watahę”.
"Jest bardzo możliwe, że te 300 mld złotych, plus dodatkowe 100 miliardów na politykę rolną, będą w zasięgu ręki pana premiera. Gdyby kwoty z poprzedniego szczytu były aktualne, to radziłbym niech bierze te pieniądze i jak najszybciej ucieka z Brukseli do Polski"
Leszek Miller [1]
Leszek Miller [1]
Donald Tusk po powrocie nie będzie miał łatwo. Zwłaszcza, że,
jak się okazało, jest w związku partnerskim z Jarosławem Kaczyńskim [3, 4]. „Politycznym
związku partnerskim”, jak to ujął Armand Ryfiński, poseł Ruchu Palikota. O ile
koncepcja podciągnięcie Kaczyńskiego i Tuska pod związek partnerski jest w
założeniach dość śmieszna i oryginalna, o tyle poseł Armand postanowił utopić ją
w infantylnym rozszyfrowywaniu skrótów PiS, PO i POPiS oraz w spaleniu całkiem śmiesznej
informacji o interpelacji poselskiej w sprawie przysięgi przed sądami na Biblię
(Interpelacja nr 9881). Hemingway’em Sejmu poseł Armand nie zostanie. Za to
koncepcja związku partnerskiego z szefem PiS niewątpliwie premiera zaskoczy.
Może nawet rozbawi. Wkurzy? Nie powinna. Historia zna wiele podobnych związków
partnerskich. Galileusz i papież Urban VIII, Juliusz Cezar i Brutus, Mozar i
Salieri, Cromwell i Karol I. Na wszelki wypadek podam też stosowne przykłady
dla posła Ryfińskiego: Podstępny Kojot i Struś Pędziwiatr, Tom i Jerry, James
Bond i Doktor No. Związek obu naszych głównych polityków (wybacz Prezydencie)
jak najbardziej wpisuje się w ten kanon.
Oprócz związku z Jarosławem Kaczyńskim Donald Tusk będzie
się musiał również zmierzyć z przemyśleniami swojego posła, Johna Godsona, i
jego koncepcjami na temat tolerancji i dyskryminacji (Poseł John Godson wyjaśnia co miał na myśli). Co ponownie sprowadza nas
na temat ustawy o związkach partnerskich, dzięki czemu w razie klęski
brukselskiej misji Donald Tusk będzie miał czym zająć społeczeństwo, a w razie
sukcesu temat przywróci opozycja. I poseł Godson, który uporczywie przedłuża
swoje pięć minut.
No, wreszcie porządna notka :)
OdpowiedzUsuńUwagi techniczne dwie:
- za mała czcionka, przynajmniej dla mnie
- wszystko nas różni, ale łączy centrala.
Nadiam, od poczęcia ;)
No, dziękuję :) Mam nadzieję, że nie ostatnia ;) I jaka centrala? Langley?
OdpowiedzUsuńA co do czcionki - CTRL + "+"/CTRL + "-", odpowiednio zwiększa, zmniejsza czcionkę :)
Dzięki za wpis,
Pozdrawiam!