Ateiści dla państwa to grupa zbliżona do homoseksualistów. W
sumie są, płacą podatki, zabierają głos w dyskusji publicznej, ciągle czegoś się
domagają. Ale wciąż pozostają na obrzeżach życia.
za gazeta.pl |
Z zamieszczanych przeze mnie postów łatwo wywnioskować, że
Kościoła, jako instytucji, szacunkiem nie darzę, a i zapewne wiary katolickiej
nie podzielam. I owszem, nie podzielam. Należę do bliżej nieokreślonej części
społeczeństwa niewierzącej w istnienie Boga, albo, w zależności od przyjętej
definicji, do równie nieokreślonej grupy agnostyków. Pomijając akademickie
rozważania oraz dzieląc świat na wierzących i niewierzących zaliczam się do
grupy drugiej. Co nie przeszkadza mi szanować chrześcijaństwa jako religii oraz
osób, które zgodnie ze wskazaniami chrześcijaństwa postępują. W modelu
uproszczonym – katolików.
I nie, nie będzie filozoficznych rozważań oderwanych od
bieżących wydarzeń. Jak zapewne wiecie, po długich targach i negocjacjach [Kościelny odpis podatkowy], rząd Donalda Tuska i Episkopat uzgodnili właśnie możliwość dokonania
odpisu podatkowego na rzecz wybranego Kościoła lub związku wyznaniowego w
wysokości 0,5% podatku [1]. Z jednej strony to krok w dobrą stronę, bo nieco
uzdrawia patologiczną sytuację, w której ateista obligatoryjnie utrzymywał
Kościoły ze swoich podatków. Z drugiej strony już pojawiają się głosy sprzeciwu
twierdzące, że taki stan rzeczy jest nieuczciwy i powoduje, że wierzący
dokonując odpisu na rzecz kościoła płacą niższe podatki niż ich współobywatele
ateiści. Logiczne?
"Jedynym sposobem usunięcia tej oczywistej niesprawiedliwości jest przyznanie niewierzącym analogicznej możliwości do tej, jaką oferuje się wierzącym, to jest objęcie odpisem 0,5 proc. również innych niż związki wyznaniowe stowarzyszeń działających na rzecz określonego światopoglądu"
Jan Hartman [2]
Jan Hartman [2]
Logiczne. Tylko czy sensowne? Już mniej. Ostatnimi czasy media
zakochały się w we wszystkim, co powiedzą obywatele z „prof.” lub „bp / ks.” przed
nazwiskiem. I mówiąc o miłości nie mam na myśli tego, że owe „coś” jest
wzniosłe, mądre, odważne i odpowiedzialne. Dla mediów musi być kontrowersyjne.
Co wprost przekłada się na ilość kliknięć w takie artykuły. Media tak zawsze
miały, więc nie ma co się dziwić. Problem w tym, że o ile „bp / ks’y” są
bezbrzeżną krynicą wypowiedzi kontrowersyjnych, o tyle profesorowie coraz
mocniej wpisują się w ogólne poglądy szerokiej rzeszy społeczeństwa. A do tego
tematy, których dotykają, już kilka dni temu zostały przez media opisane,
przetrawione i wyżęte do ostatniej kropli. I słowa profesorów nic nowego nie
wnoszą do tematu. Trudno więc znaleźć jakąś perełkę na której można zaczepić
artykuł. Na szczęście czasami się udaje i zamiast słów biskupa można opisać
słowa profesora.
Profesor Jan Hartman, etyk i filozof, obracający się w
sferach tak nauki, jak i polityczno - publicystycznych. Profesor więc jak
najbardziej będący na bieżąco nie tylko w sprawach naukowych, ale również
społecznych. Nie sposób jego opinii potraktować wzruszeniem ramion. Profesor
Hartman, jak donosi TOK FM, uznał kościelny odpis podatkowy za „niekonstytucyjny
i niezgodny z zasadą równego traktowania obywateli przez państwo” [2]. Co stanowi bardzo
poważne oskarżenie, o dalekosiężnych konsekwencjach. Logika wywodu i
wnioski profesora Hartmana są zasadniczo poprawne. Podatnicy odpisujący część
podatku dla kościołów i związków wyznaniowych płacą de facto mniejsze podatki
do budżetu niż podatnicy rezygnujący z odpisu. Co prawda podatki płacą na tych
samych zasadach i w tej samej wysokości, ale rzeczywiście jakaś nierówność
wobec np. utrzymywania administracji państwowej się pojawia. Można takiej tezy
bronić.
"Kompromis roboczy ws. zastąpienia Funduszu Kościelnego dobrowolnym odpisem podatkowym w wysokości 0,5 proc. podatku dochodowego na rzecz Kościołów i związków wyznaniowych ma obowiązywać od stycznia 2014 roku z odpisem już za rok 2013"
Michał Boni [3]
Michał Boni [3]
Profesor Hartman nie podważa samej idei odpisu. Domaga się, jak
rozumiem w ramach równouprawnienia, stworzenia możliwości analogicznego odpisu
na rzecz „innych niż związki wyznaniowe stowarzyszeń działających na rzecz
określonego światopoglądu”. Znowu muszę przyznać profesorowi rację, co do
logiki wywodu. Promowanie religii przez państwo jest dość dziwne. Ale
poszedłbym dalej. Dlaczego musiałbym
wybierać „określony światopogląd”?
Załóżmy, że mój światopogląd nie jest reprezentowany przez
żadne stowarzyszenie. Niech to będzie latająca mieszanina: trochę Latającego
Holendra, troszkę Latającego Potwora Spaghetti, kilka latających talerzy i
sporo Latającego Cyrku Monty Pythona. Dlaczego miałby wspierać dla przykładu,
wspomniane przez profesora Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów? Czy to nie łamie
konstytucyjnej zasady równości? Jeśli wywód profesora Hartmana jest poprawny,
to również takim pozostaje i mój. I podobnie jak profesor, podam rozwiązanie
problemu.
Otóż każdy podatnik, obok możliwości dokonania odpisu na
kościół, związek wyznaniowy lub stowarzyszenie działające na rzecz, powinien
mieć możliwość dokonania odpisu na siebie. Nie po to, aby pieniądze przejeść
albo wydać na głupoty. Zresztą konstytucyjnie powinien mieć takie prawo.
Zasadniczym celem odpisu 0,5% na siebie będzie finansowanie krzewienia w
świecie własnych poglądów i światopoglądów. Czy nasze poglądy na to nie
zasługują? Moje tak, krzewię je, i chciałbym mieć możliwość wspierania swojej
misji. Oczywiście – jeśli ktoś chciałby również je wspierać, jest to bardzo
mile widziane :-)
Wybierając cel odpisu, pokażemy jasno i wyraźnie, czy wolimy
Kościół, poglądy stowarzyszenia, czy własny światopogląd. Aż kusi, żeby
napisać, że w ten sposób poznamy rzeczywistą liczbę Katolików w Polsce. Ale to
równie naiwna koncepcja, jak określanie mianem Katolika każdego ochrzczonego obywatela.
Wliczając w to mnie.
za dużo pozwolono czarnym, najpierw dostali od przykościelnych pseudo-polityków paluszek, mało było, są pazerni i krok po kroku bezczelnie ciągną ile się da od państwa. Czas z tym skończyć, dlatego głosował będę na tych, którzy zapewnią mi bezwyznaniowe państwo polskie.
OdpowiedzUsuńFakt - Kościół małymi kroczkami zawłaszcza strefę profanum. A tak konkretnie - kto według Ciebie zapewni bezwyznaniowe państwo polskie? Czyli de facto zerwie Konkordat i kilka rzeczy pozmienia w kraju? Pytam nie bez powodu, bo planuję wpis w tym temacie.
OdpowiedzUsuń