sobota, 26 stycznia 2013

Ustawa o związkach partnerskich – po głosowaniach.



Ustawa o związkach partnerskich w Sejmie umarła. W towarzystwie kwiecistych, pomylonych komentarzy wygłaszanych z sejmowej mównicy, wśród kamer i mikrofonów zatroskanych stacji radiowych i telewizyjnych rozpadł się mit Polski, jako kraju, który ma jakikolwiek szacunek dla mniejszości, obarczonych takim czy innym niedostosowaniem do katolickiej moralności.

Oczywiście – sami sobie taki Parlament wybraliśmy i pretensje możemy mieć wyłącznie do siebie. Chociaż to nie do końca prawda. Jeśli spojrzymy na kampanię wyborczą i porównamy ją z aktualnym stanem sceny politycznej, łatwo dostrzec zmiany. Przechodzenie posłów pomiędzy partiami, nazywane enigmatycznie „transferem” zamiast zwykłym buractwem lub mniej dosadnie brakiem szacunku dla swoich wyborców, przemiany zachodzące w programach poszczególnych partii, lekceważenie wyborczych obietnic czy realizowanie własnych koncepcji budowy nowych ugrupowań po otrzymaniu mandatu. Nie wybieraliśmy takiego Parlamentu. Głosując na Platformę głosowaliśmy między innymi na ustawę o związkach partnerskich, którą ta Platforma zabiła. Głosując na Platformę głosowaliśmy na określone działania w przyszłości. Nie na zmiany światopoglądu poszczególnych posłów zgodnie z aktualną koniunkturą i własnymi interesami. Nie.
"Odrzucenie projektów ws. związków partnerskich dowodzi, że w obecnym Sejmie postępowe projekty nie mają szans, jest to też czarny dzień premiera Donalda Tuska" szef SLD, Leszek Miller

Innymi słowy. Dorzucając do tego poziom merytoryczny procesu legislacyjnego, publiczne wyrażanie opinii bez jakiejkolwiek wiedzy fachowej czy oderwane od realiów koncepcje, można śmiało stawiać tezę, iż śmieciowy poziom szacunku, jaki posłowie mają w społeczeństwie jest w pełni uzasadniony. Oczywiście jest to w pewnej mierze wynikiem przekazywania informacji przez dziennikarzy czy blogerów, ale żadną miarą nawet tendencyjne pokazywanie obrad Sejmu nie jest w stanie znacząco pogorszyć fatalnego obrazu rzeczywistości. I nie dotyczy to jedynie tej debaty. Nie trzeba daleko sięgać w przeszłość, aby odszukać podobne sejmowe kwiatki.

"Czy PO jest jeszcze partią, to ja już w tej chwili mam wątpliwości. Platforma głosuje jak blok, nie jak partia, jak blok ludzi broniących swojej władzy. A tam, gdzie mamy projekty światopoglądowe, jest podział" Ryszard Kalisz, SLD
Inną sprawą jest tematyka, którą dobierają media. Daleki jestem od opinii dziennikarza sportowego, Krzysztofa Stanowskiego, który wyskoczył z pretensjami do mediów, że przez nie idiocieje (vide: oryginalny komentarz na blogu). Dziennikarz zajmują się tym, co dzieje się na bieżąco. Trudno od nich wymagać, aby w ramach poczucia społecznej misji pilnowali polityków, aby wybrańcy narodu zajmowali się swoją pracą. Zamiast tego będą koncentrowali się na sytuacji w Platformie Obywatelskiej. Tak, to jest ważne. Nie mniej niż ustawa o związkach partnerskich. Ale nie wymagajmy od dziennikarzy, żeby stanowili lobby przemawiające za, lub przeciw, tej i dowolnej innej ustawie. A tak można byłoby potraktować uporczywe pisanie o niej kosztem wydarzeń najnowszych.

Rozpad rządzącej partii, coraz bardziej prawdopodobny, zaowocuje koniecznością przeprowadzenia przyspieszonych wyborów parlamentarnych, stworzenia koalicji, wyłonienia rządu. To może być bardzo trudne. Jeśli w ogóle możliwe. I jeśli Donaldowi Tuskowi zależy jeszcze na zmienianiu państwa a nie na uporczywym trzymaniu się władzy musi Jarosławowi Gowinowi podziękować za współpracę.

"W widoczny sposób premier dostał w twarz od konserwatystów i w taki symboliczny sposób przegrał (...). Kiedy się buduje taką partię, tak jałową ideowo, tak jałową światopoglądowo, to trzeba się liczyć z ciosami" Robert Biedroń, Ruch Palikota
Ważne jest i to, by partie polityczne wystawiały w wyborach ludzi odpowiedzialnych. Ludzi , którzy wytrzymają całą kadencję trzymając się określonych w kampanii wyborczej poglądów. Ludzi gwarantujących swoim autorytetem realizację podjętych zobowiązań. Bez tego organizowanie jakichkolwiek wyborów mija się z celem i nie dziwcie się, szanowni politycy, że duża część społeczeństwa na wybory nie chodzi. To po prostu nie ma sensu. Jeśli ktoś znajduje perwersyjną przyjemność w walce o swój głos, równie dobrze może iść do supermarketu i poprzyglądać się kolorowym pudełkom z proszkami do prania. Co jest równie głębokim przeżyciem, jak słuchanie polityków. A mniej ogłupiającym.

"To oznacza poważny kryzys rządowy. Kryzys w rządzie i Platformie będzie trwał jakiś czas. Donald Tusk różne rzeczy wybacza, ale jak osobiście przegra, czyli jak coś firmuje swoją twarzą, to nie wybaczy" rzecznik PiS, Adam Hofman
Szkoda mi tej ustawy. Była szansa na załatanie ideologicznej dziury w polskim systemie prawnym pochłaniającej związki nie tylko homo, ale i heteroseksualne, popularnie zwanymi „na kocią łapę”. Uregulowania kwestii praw nie tylko dorosłych, ale i dzieci w takich rodzinach pozostających. Co przy okazji wskazuje na jeszcze jeden aspekt ustawy o związkach partnerskich – to nie jest dyskusja między środowiskami homo – homofobami i homoentuzjastami (że tak, korzystając z  licentia poetica, zaokrąglę). To przede wszystkim dyskusja dotycząca głównie młodych ludzi, którzy w taki sposób mogliby usankcjonować prawnie swoje związki. Z pożytkiem dla siebie a często i dla swoich dzieci. Niestety, tak jak pisałem wczoraj – zmierzamy w kierunku polaryzacji stanowisk na linii PiS – Palikot. W kwestii ustawy o związkach partnerskich na linii homofobia – homoentuzjazm. Tak w skrócie rzecz ujmując.

Zgaduję, że na chwilę obecną temat zniknie i pojawi się dopiero w ramach kampanii wyborczej. Czyli – być może już niedługo. Odpowiedz w rękach Donalda Tuska. Czy postanowi trwać przez całą kadencję z dnia na dzień mając coraz bardziej ograniczone pole działania i de facto kierując rządem mniejszościowym, czy zrezygnuje z funkcji premiera i w przyszłym sejmie zajmie ławy opozycji, ale zachowa twarz.

2 komentarze:

  1. Przypadł mi zaszczyt napisania pierwszego komentarza na tym blogu. Życzę mu (blogowi) długiego i ciekawego życia.

    Nie zgadzam się z poglądem, że "Głosując na Platformę głosowaliśmy między innymi na ustawę o związkach partnerskich". PO ma dość rozmyty program, a jej elektorat kieruje się bardzo różnymi przesłankami. Ja na przykład, głosując na PO, głosowałem za wprowadzeniem JOW, zniesieniem abonamentu TV, meldunków i podatku Belki, a zwolennikiem związków partnerskich bynajmniej nie jestem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za komentarz i życzenia, i choć komentarz nie był chronologicznie pierwszy to jak najbardziej cieszy! :)

    I tu jest problem PO. Stała się już swego rodzaju politycznym Unileverem oferującym lody, mydło, chemię, dezodoranty i kto ich tam wie co jeszcze sprzedają. Ja głosowałem za szeroko pojętą liberalizacją i, chociaż to mało dojrzałe, przeciwko IV RP. Ale masz rację - bez względu na co konkretnie głosowaliśmy okazało się, że w dużej mierze żyliśmy marzeniami i w sumie zmarnowaliśmy kawałek niedzieli.

    OdpowiedzUsuń