wtorek, 5 marca 2013

Akcja Gowin czyli Tusk ma serce.

Posiadanie serca przez premiera Donalda Tuska to prawdziwa wiadomość dnia. Pomimo tego, że zaginęła w natłoku medialnych rozważań nad przyszłością Jarosława Gowina, to jednak warto się zastanowić, czy posiadanie serca nie skończy się dla premiera zawałem.

mem za Monty Python i św. Graal
licencja: (CC) Creative Commons
„Ludzkie odruchy” [1] szefa rządu są dla mnie prawdziwą zagadką. Wystąpiły u premiera po rozmowach z Gowinem na temat ich współpracy w ramach rządu i ramach wspólnego projektu ustawy o związkach partnerskich. A jeśli rzeczywiście Donaldowi Tuskowi „zmiękło serce”, oznacza to, że jedyne logiczne wyjaśnienie polega na pozostawieniu Gowina w rządzie na jego warunkach. Bez zmiany stanowiska w sprawie chociażby związków partnerskich czy w kwestii homoseksualizmu. A to bardzo niepokojące.


"Doszło do publicznej wymiany zdań między mną a ministrem Gowinem w kwestii związków partnerskich. Nasze dwa dzisiejsze spotkania zakończyły ten dylemat. Potrzebowaliśmy z ministrem Gowinem czasu nie po to, by "grillować", ale by zastanowić się, czy możemy współpracować. Jarosław Gowin przekonał mnie, że jest to możliwe, więc pozostanie na swoim stanowisku"
Donald Tusk [1]
Niepokojące z kilku powodów. Świadczyłoby o niewielkiej sile premiera w koalicji. To już nawet nie jest kwestia utraty większości parlamentarnej i przedterminowe wybory, ale startu Platformy jako jednego ugrupowania. O ile Jarosław Gowin zapewne rozstanie się z PO, o tyle „miękkie serce” Tuska sugeruje, że jedynym wspólnym elementem, na którym trzyma się partia to właśnie rząd. Jest to potwierdzenie sytuacji z lutego, czyli zapowiedzi poprzednich zmian w Radzie Ministrów, która praktycznie nic nie zmieniła [Ja i moje miejsce w stadzie]. A jeśli premier ma rzeczywiście związane ręce w sprawach personalnych, to analogicznie niewiele może zdziałać w sprawach wymagających zgody całej Platformy. O ile ma szeroką swobodę w sprawach kontaktów z Unią, o tyle w kraju przeprowadzenie jakichkolwiek zmian nie będzie tak proste. A konieczne reformy nie będą popularne w społeczeństwie, co w świetle ewentualnych wyborów skutecznie paraliżuje wszystkie inicjatywy.

"Z ulgą przyjąłem gotowość min. Gowina do dalszej współpracy, bo na starość serce mięknie i nie chcę przesadzać z tym. Także w polityce możliwe są ludzkie odruchy"
Donald Tusk [1]
Czy rozpad rządu spowodowałby rozpad Platformy? Trudno to jednoznacznie potwierdzić, ale i nie sposób wskazać jakichkolwiek argumentów przemawiających przeciw podziałowi. Bez względu na trafność powyższego akapitu, nikt w tej chwili nie jest przygotowany do przedterminowych wyborów. Chociaż podróże po Polsce Janusza Palikota, zapowiadane odpalenie Tuskobusa przez premiera i wycieczki na wieś Jarosława Kaczyńskiego sugerują, że taka opcja jest coraz poważniej brana pod uwagę. O ile Palikot i SLD pozostają w tym momencie w sondażowym dołku, o tyle PiS może do wyborów dążyć. A jeśli rozleci się PO, do wyborów będą dążyli wszyscy. Nikt nie będzie czekał aż naturalny lider PO, Donald Tusk, zbuduje wokół siebie nową Platformę i znowu stanie się groźnym graczem. Walka będzie ostra a największym faworytem stanie się Prawo i Sprawiedliwość. Niestety zresztą.

"Tego typu rzucanie tematów, a następnie, po kilkudniowym grillowniu ministra czy ministrów, brak podjęcia żadnej decyzji, tworzy bardzo zły przekaz wizerunkowy"
dr Błażej Poboży o działaniach Donalda Tuska [2]
Mam nadzieję, że powyższe rozważania dotyczące potencjalnego scenariusza to jedynie licentia poetica, oparta na luźnych hipotezach. Być może to właśnie Jarosław Gowin poszedł na ustępstwa i postanowił ratować rząd? Co prawda jego wypowiedzi tego nie sugerowały, ale może „miękkość serca” stała się zaraźliwa? Przekonamy się przy okazji sejmowej debaty nad projektami ustaw o związkach partnerskich. Albo jej braku. Na dzień dzisiejszy sprawa jest zamknięta, ale jej ciąg dalszy zapewne wkrótce nastąpi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz