„Nielegalna aneksja
Krymu i Sewastopola przez Federację Rosyjską jest bezpośrednim wyzwaniem dla
bezpieczeństwa międzynarodowego, z poważnymi konsekwencjami dla
międzynarodowego porządku prawnego, który chroni jedność i suwerenność
wszystkich państw” czytamy w oświadczeniu szefowej dyplomacji UE, Federiki
Mogherini (za gazeta.pl).
I już wiadomo, dlaczego Władimir Putin ukrył się w
najodleglejszych zakątkach swojego pięknego kraju, unikając kamer, mikrofonów i
innych środków masowego przekazu. Ze strachu przed poważnymi konsekwencjami.
Chociaż, tak się składa, że ów porządek prawny, wspomniany w
powyższym oświadczeniu, jest gwarantowany przez konkretne państwa czy konkretne
bloki państw. Międzynarodowy porządek prawny nie jest bytem samym w sobie,
który z racji tego, że chroni jedność i suwerenność państw, pozostaje
nietykalny a wszyscy muszą postępować w zgodzie z jego zasadami.
A jak się okazało, nie postępują. Czego właśnie pierwszą
rocznicę świętujemy razem z powracającym na scenę Władimirem Putinem.
Międzynarodowy porządek prawny łamie nie tylko Putin. Łamią go również ci,
którzy nie realizują swoich zobowiązań pomocy dla krajów, w których ten
porządek został złamany przy pomocy czołgów i rakiet.
W związku z tym Unia, której członkowie są w pilnowanie
międzynarodowego porządku prawnego na Ukrainie zaangażowani, postanowiła
przerzucić odpowiedzialność na barki ONZ, wzywając tę organizację to nałożenia
sankcji na wzór unijny. Czego ONZ oczywiście nie zrobi.
Z prozaicznego powodu. Kluczową rolę w ONZ sprawują między
innymi Rosja i Chiny. Do tego wiele krajów jest tak bardzo zależnych od tych
dwóch mocarstw, że nie ma żadnej możliwości, aby wystąpiły przeciwko nim na
forum międzynarodowym. Innymi słowy: ONZ jest bezradne.
I chyba jedynym wytłumaczeniem dla wezwania ONZ do działania
jest chęć dostosowania polityki unijnej do polityki ONZ. Czyli złagodzenie
sankcji, które zaczynają dawać się we znaki europejskim gospodarkom.