sobota, 9 lutego 2013

Sukces sukcesem, ale czas wrócić na własne podwórko!

Sukces polskiej delegacji, na czele z premierem Donaldem Tuskiem, na unijnym szczycie budżetowym w Brukseli w ogólnym zarysie nie podlega dyskusji. Prawie 73 miliarda euro w budżecie na lata 2014-2020 na politykę spójności to dużo. Więcej, niż wiele osób, w tym ja, przewidywało. W stosunku do malejącego budżetu Unii Europejskiej to spore osiągnięcie [1].

mem za fot. KPRM/dziennik wschodni
licencja: (CC) Creative Commons
Jeszcze nie czas, aby wchodzić w szczegóły porozumienia. Pomijając to, że musi być zaakceptowane przez Parlament Europejski. Stosunek europosłów z różnych krajów i z różnych ugrupowań jest w pewnej mierze niewiadomą, i warto pamiętać, że to bynajmniej nie koniec targów. Zwłaszcza w świetle słów szefa Komisji Europejskiej, José Manuela Barroso, który stwierdził, że osiągnięte porozumienie jest dobrym punktem wyjścia do dalszych negocjacji. Debata parlamentarna może być i pewnie będzie burzliwa. Może również wnieść do obecnego kształtu porozumienia większe lub mniejsze modyfikacje. Warto o tym pamiętać.



Póki co, radujemy się z sukcesu rządu. Cieszy się Donald Tusk. Cieszy się rzecznik rządu, Paweł Graś, który przy okazji współczuje opozycji, iż w Brukseli odnieśliśmy sukces [2]. Trochę to dziwne, ale z drugiej strony bardzo „grasiowe”. Paweł Graś ma taką dziwną przypadłość, że musi podzielić się z dziennikarzami swoimi oryginalnymi przemyśleniami na różne tematy. Tak po prostu musi być.

"Dla mnie to jeden z najszczęśliwszych dni w życiu"
Donald Tusk [1]
Co sukces rządu oznacza dla nas? Po pierwsze na pewno spokojniej możemy patrzeć na perspektywy gospodarki w najbliższych latach. Osobiście jestem sceptycznie nastawiony do realizacji wynegocjowanego budżetu i widzę wskazówki dla jego renegocjacji w przyszłości. Ale na razie, jest to nieco odległa perspektywa. Wracając do dnia dzisiejszego – w związku z sukcesem w Brukseli, jakie scenariusze na naszej scenie politycznej są możliwe?

"Jest to zły budżet dla Unii i w tym nieszczęściu dobry dla Polski"
Jacek Saryusz-Wolski [4]
Pierwszym pytaniem, jakie się nasuwa, to kwestia obecności w Platformie Obywatelskiej i w rządzie Jarosława Gowina i posłów wspierających jego światopogląd. Na unijnym szczycie Donald Tusk z całą pewnością zyskał kilka punktów procentowych w słupkach poparcia, które wcześniej miesiąc po miesiącu uparcie tracił, w pewnej mierze dzięki Gowinowi. Czy więc zdecyduje się na ryzyko przedterminowych wyborów parlamentarnych?

"Ja patrzyłem wczoraj z takim trochę współczuciem na te rozpaczliwe próby znalezienia jakiejkolwiek dziury w całym. Widać, że opozycja się nie przygotowała, nie przygotowała reakcji. Być może sądzili, że - tak jak wielokrotnie mówili nam w ciągu tych ostatnich lat - absolutnie niemożliwe będzie otrzymanie tych 300 mld. I widać, że ta informacja i sukces Polaków - bo przecież nie tylko rządu, ale tak naprawdę wszystkich Polaków - ich zaskoczyły i jeszcze do dzisiaj chyba nie mogą zbudować jakiejś takiej jednolitej narracji"
Paweł Graś [2]
Wyrzucenie Gowina z rządu i partii może spowodować utratę większości parlamentarnej. Która i tak, jak się okazało przy głosowaniach nad projektami ustaw o związkach partnerskich, jest dość iluzoryczna. Może oznaczać, ale nie musi. Jarosław Gowin wraz ze swoimi fanami w Platformie musi zdawać sobie sprawę z potencjalnych konsekwencji. Nawet, jeśli postanowi budować partię na styku PiS i PO, to nie będzie pierwszy. Taką koncepcję starał się realizować PJN. Bez powodzenia. Co prawda sposób, w jaki PJN próbował zająć tę niszę był dość naiwny łamane przez dziecinny, ale warto pamiętać, że wtedy była to nisza pokaźna. Obecnie drastycznie się zmniejszyła i, moim zdaniem, potrzeba istnienia takiej partii jest jedynie symboliczna. Do tego Gowin byłby znaczenie bliżej PiS niż Platformy, a program ideologiczny musiałby być tożsamy z programem partii Jarosława Kaczyńskiego. Małe szanse na sukcesy.

"To porozumienie nie jest idealne, ale oferuje podstawę do negocjacji z Parlamentem Europejskim"
José Manuel Barroso [5]
Można więc wnosić, że Gowin nie pójdzie w stronę przedterminowych wyborów. W dość niepewnej sytuacji jest też Ruch Palikota. Mogą mieć problem z powtórzeniem wyniku z obecnej kadencji, a nawet z wejściem do Parlamentu [3]. Nie sądzę, aby dążyli do nowej elekcji. Założenie, że nawet w przypadku pozbycia się Jarosława Gowina z rządu gabinet Donalda Tuska nie upadnie i że wszystkie ustawy konieczne dla zachowania trwałości Sejmu będą przechodziły bez większych problemów, jest najbardziej uzasadnione. Z drugiej strony taki stan będzie oznaczał całkowite zatrzymanie prac nad ustawami dotyczącymi związków partnerskich, in vitro, stosunków państwo-kościół czy liberalizacji ustawy antyaborcyjnej. A więc de facto zatrzymanie procesów, które są potrzebne i od realizacji których część elektoratu uzależnia swoje poparcie dla Platformy Obywatelskiej.

"Jestem głęboko przekonany, że nie ma lepszego sposobu na tworzenie miejsc pracy w Polsce jak inwestowanie tak wielkich europejskich środków w cele rozwojowe. Środki europejskie są najlepszą gwarancją rozwoju i nie można ich przejadać. Trzeba je w przygniatającej większości inwestować w rozwój"
Donald Tusk [6]
Przedterminowe wybory są, moim zdaniem, dla Donalda Tuska jak najbardziej na rękę. Brak możliwości uregulowania powyższych kwestii, negatywne widoki na gospodarkę, rosnące bezrobocie są elementami, które w długiej perspektywie będą negatywnie wpływały na pozycję Platformy Obywatelskiej na scenie politycznej. Dodatkowo oparcie kampanii na projektach ustaw stojących w sprzeczności do poglądów katolickich odbierze część głosów Januszowi Palikotowi i przeniesie je na Platformę. Palikot był modny. Ale pokolenie, które na niego głosowało, nieubłaganie dorasta i potrafi spojrzeć na swoje wybory w kategoriach innych niż „niezłe jaja”. Dla nowej grupy 18-to latków, którzy dopiero otrzymują prawa wyborcze, Palikot, Grodzka czy Biedroń nie muszą być „trendy”.

Katastrofa smoleńska przycichła, wojna w Afganistanie przewija się przez media jedynie w przypadku jakiejś tragdii, kwestia finansowania Kościoła praktycznie jest dogadana, świadomość społeczna w kwestii demografii i związanego z tym rosnącego wieku emerytalnego coraz wyższa. Czy sytuacja do kampanii dla rządzącej partii może być lepsza?



Powyższe dywagacje to jedynie moje luźne przemyślenia. Ale interesuje mnie Wasze zdanie. Zapraszam do szybkiej ankiety (prawa kolumna). Dzięki!
 




2 komentarze:

  1. [6] - "cele rozwojowe" i "w rozwój"
    Jakie są konkretne zamierzenia rządu?

    nadia

    OdpowiedzUsuń
  2. To pytanie do Donalda Tuska? Ogólne potrzeby są dość jasne - infrastruktura drogowa i kolejowa, energetyka, gaz łupkowy. Trudno powiedzieć co dalej z OZE czy z pomocą dla polskich firm w wejściu na rynki międzynarodowe. Programów jest wiele, a co dojdzie do skutku to inna sprawa. Oby jak najwięcej.

    OdpowiedzUsuń