środa, 20 lutego 2013

Zmiany, zmiany i bez zmiany.

Premier Donald Tusk ogłosił zapowiedziane w zeszłym tygodniu zmiany w składzie Rady Ministrów [Kto opuści rząd, a kogo uratują sondaże?]. Zmian delikatnie mówiąc kosmetycznych.

mem za fot. KPRM
licencja: (CC) Creative Commons
Odejście Arabskiego było pewne, przejście na jego funkcję Cichockiego spodziewane. Nominacja na ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza jest niespodzianką, ale bynajmniej nie rewolucją. Awans ministra finansów Jacka Rostowskiego na wicepremiera to właściwie potwierdzenie jego realnego wpływu na politykę rządu i jednocześnie osłabienie pozycji wicepremiera PSL, Janusza Piechocińskiego. I już.

Ale zaskoczenie było. Premier poczuł się zaskoczony reakcją na jego zapowiedz zmian w rządzie. Wzruszająca historia. Na wszelki wypadek zapowiedział nową, dużą reorganizacje na lato. To miłe, znowu mamy nad czym spekulować i znowu zaskoczymy premiera. Miłe, ale i jednocześnie niepokojące.


"Jesteśmy z moją żona 34 lata ze sobą, i oboje z Małgosią możemy potwierdzić, że kryzysy zdarzają się w każdym małżeństwie lepiej nie ułatwiać rozstania, bo z reguły na tym cierpią dzieci. Każdy ma prawo do życia w formule, jaka mu odpowiada, natomiast państwo nie musi wspierać - np. finansowo – wszystkich"
Donald Tusk [1]
Niepokojące z kilku przyczyn. Po pierwsze, co dalej z Jarosławem Gowinem i jego frakcją Godsonów budujących prawodawstwo wokół katolickich dogmatów? Czy Donald Tusk dogadał się z ministrem sprawiedliwości i jego stronnikami? I jak można rozumieć słowa Tuska, iż w PO nie ma miejsca na postawy, że ludzie homo nie mają praw? W tej kwestii wszystko wyjaśni się podczas głosowań nad nowymi projektami ustaw dotyczącymi związków partnerskich. A więc pewnie już niedługo. Biorąc pod uwagę ostatnie, znacznie mniej homofobiczne wypowiedzi posła Godsona, jest duża szansa na przyjęcie przez Sejm jednego, bądź nawet kilku projektów. Oby.

Niepokojące jest pozostawienie ministra skarbu, Mikołaja Budzanowskiego, z jednoczesnym publicznym pogrożeniem mu „tykającym zegarem”. Odniosłem nieodparte wrażenie, że minister awansował na rezerwowego kozła ofiarnego w przypadku upadku LOT’u. Na co szanse są niestety duże. Sytuacja w spółce jest trudna, nie do końca zawiniona przez Budzanowskiego, ale patrząc na jego działania mam nieodparte wrażenie, że nie jest w stanie poradzić sobie z naprawą naszego narodowego przewoźnika. A jeśli tak, będzie winny. Szkoda, że za cenę LOT’u.

Pozostawienie w rządzie Bartosza Arłukowicza czy Sławomira Nowaka jest równie mało zaskakujące jak to, gdyby obaj wylecieli. Mają trudne resorty, w których nie sposób spodziewać się sukcesów. Bez dokładnej znajomości tematu trudno nawet oceniać z zewnątrz ich działalność. Tak czy inaczej zostali, i również mogą stanowić swego rodzaju wentyl bezpieczeństwa dla Donalda Tuska. A jeśli ktoś woli inny termin, niech będzie ofiarny kozioł.

To samo może dotyczyć ministry sportu, Joanny Muchy. W tym akurat przypadku premier mógł ją zdymisjonować za całokształt działalności. Oczywiście naraziłby się feministkom broniącym ministry bez względu na niedorzeczność koncepcji, które wymyśla i publicznie wypowiada, ale tę decyzję Donald Tusk łatwo by obronił. Z drugiej strony nie znam na tyle dobrze sytuacji na wierchuszce PO, aby pozostawienie Muchy przypisywać wpływowi wewnątrzpartyjnych rozgrywek. Mucha zostaje, i nawet nie zdziwię się, jeśli zostanie w rządzie po letniej rekonstrukcji. Pozostanie jedynie pytanie – dlaczego?

Premier odniósł się również to ostatnich wydarzeń na Uniwersytecie Warszawskich, opisywanych post wcześniej [Zamaskowany narodowiecczyli list do rektora UW]. Słowa Donalda Tuska były dość ostre, ciekawe jaka będzie ich konsekwencja w stosunku do władz uczelni.

Przy okazji premier Tusk postanowił wsadzić się na konia małżeństwa. Według słów szefa rządu, państwo nie powinno ułatwiać rozpadu związku, bo cierpią na tym dzieci i dlatego państwo  powinno wspierać małżeństwa. Nie rozumiem tej logiki. A co z dziećmi wychowującymi się poza małżeństwami? PO planuje wprowadzić przymusowość małżeństw czy wspierać tylko te dzieci, których rodzice postępują w zgodzie z koncepcją premiera, Gowina i Kościoła? Czy premier zamierza karać dzieci za głupotę ich niezamężnych matek i nieżonatych ojców? A co z dziećmi wychowującymi się w nieformalnych związkach homoseksualnych? Nie wspierając takich związków, a wspierając małżeństwa dzielisz dzieci na lepsze i gorsze.
Donaldzie?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz