piątek, 15 lutego 2013

Kto opuści rząd, a kogo uratują sondaże?


Blady strach spadł na Radę Ministrów. Nikt nie jest pewny środy, wszyscy członkowie rządu czekają tego sądnego dnia. Z napięciem wyczekuje go opozycja, dziennikarze już przygotowują akapity na wszystkie możliwe decyzje premiera, a rzecznik rządu czyta książkę o kontrwywiadzie [3].

mem za gazetaprawna.pl
licencja: (CC) Creative Commons
Polityka już dawno przestała być polityką. Od czasów greckich polis, w których polityka, jako wprost odnosząca się do ludzi, była sztuką mającą służyć ich wspólnemu dobru, do czasów współczesnych, w których stała się sztuką wygrywania wyborów przy zachowaniu dowolnych proporcji między tym, co obiecało się w kampanii a tym, co faktycznie jest się w stanie zrobić. Innymi słowy – od wzniosłej idei do fantastycznego Hitchcock’a.


"W środę odbędzie się posiedzenie Rady Ministrów i tam poinformuję ministrów, a następnie państwa, o zmianach w rządzie - bo ich będzie więcej - w związku z odejściem pana ministra Arabskiego"
Donald Tusk [1]
Donald Tusk nie ma nic wspólnego ze starożytną Grecją, więc nie posądzam go o kierowanie się ideami. Jak każdy nowoczesny polityk realizuje strategię maksymalizacji zdobytych mandatów w najbliższych wyborach parlamentarnych i jeśli ktoś postrzega inne motywy jest, parafrazując Janusza Korwina – Mikke, sam sobie winien. Co akurat jest definicją opisującą wszystkich polityków, nie tylko premiera.  Jeśli więc nie idee kierują politykiem, kieruje nim duch Alfreda Hitchcock’a. Jednego z mistrzów thrillera psychologicznego, budowania napięcia i wywoływania strachu.

Wczorajsza zapowiedź premiera o zmianach w rządzie, „których będzie więcej”, może nie zaskoczyła, ale na pewno przeniosła debatę publiczną na tory reorganizacji składu Rady Ministrów. Jak to ujął Hitchcock: „Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć”. Donald Tusk wstrząsnął ziemią i zostawił politycznych spekulantów na łaskę wyobraźni. Nie wiem czy to odpowiedzialne ze strony premiera deklarować publicznie takie rzeczy, ale zgaduję, że cel w tym ma. Tylko jaki?

"Rząd jest słaby i każdy minister nadaje się do wymiany. Nie chcę spekulować, jakie to będą nazwiska, bo właśnie o to chodzi Tuskowi. Pewnie, jak zawsze w wykonaniu tego premiera, z dużej chmury będzie mały deszcz. Odwołani zostaną Arabski i Kierzkowska, a pozostałych ministrów premier pouczy"
Beata Szydło, PiS [1]
Jak mawiał Hitchcock: „Powodzenie u publiczności – to jest kryterium”. Fakt. W nowym ujęciu polityki jest to jedyne kryterium. Bez spełnienia którego nie ma sukcesu, nie ma mandatu, nie ma polityka. Można by rzec, parafrazując Kartezjusza, „Mówią o mnie, więc jestem”. Pokażcie mi polityka który nie kieruje się tą zasadą, a będziemy mieli wyjątek potwierdzający regułę. Donald Tusk zdecydowanie wyjątkiem nie jest. Zbudował napięcie, oczekiwanie na środową kulminację. U niektórych wywołał niepokój i strach. A u wszystkich szerokie pole do spekulacji, co będzie dalej.

A może tych kilka dni jest Donaldowi Tuskowi potrzebne do oceny, jak media i społeczeństwo zapatruje się na zmiany w rządzie? Czy wyrzucić Gowina czy tylko Arłukowicza? Czy wyleci Nowak? Budzanowski? A może ktoś jeszcze? Być może ostateczny finał, końcowy akt dramatu jest dokładnie opracowany w scenariuszu, a być może niektóre kwestie są jeszcze otwarte? Być może premier dał sobie tych kilka dnia na badanie opinii publicznej w temacie postrzegania poszczególnych ministrów? Opcji jest równie wiele, co potencjalnych ofiar gabinetowych cięć.

"Opinia publiczna jest niezadowolona z rządu i całej sytuacji, więc kogoś trzeba odwołać"
Artur Dębski, RP [1]
Kto wyleci? Mogę tylko zgadywać. Ale zamiast tego wolę się domagać. W pierwszej kolejności dymisji  Jarosława Gowina, co Czytelników mojego bloga zapewne nie dziwi. Jak również dymisji Mikołaja Budzanowskiego. Pogarszająca się sytuacja LOT’u po części jest efektem działań, czy może lepiej braku działań, ministra skarbu. A coraz słabsza kondycja naszego narodowego przewoźnika, wpływa negatywnie na wizerunek. Bez kozła ofiarnego raczej się nie obejdzie. Minister zdrowia, Bartosz Arłukowicz, to z kolei większa niewiadoma. Patrząc z zewnątrz trudno powiedzieć, czy osoba na tym stanowisku radzi sobie czy nie. To specyficzny resort, w którym porażka jest wpisana w osiągane wyniki. Z drugiej strony wizerunkowo Arłukowicz ociepla rząd i niedawno Sejm odrzucił wniosek o jego odwołania. Obstawiam, że zostanie.

"Obawiam się, że te zmiany, które będzie przeprowadzał, nie będą odpowiadać oczekiwaniom społecznym"
Zbigniew Ziobro, SP [2]
Mniej popularne na giełdzie potencjalnie zdymisjonowanych to minister sportu, Joanna Mucha, i sekretarz stanu w Kancelarii Premiera oraz jednocześnie pełnomocnik rządu ds. równego traktowania, Agnieszka Kozłowska-Rajewicz. Jedyną siłą minister czy też ministry, jak chyba powinno tytułować się Muchę, jest poparcie organizacji feministycznych, które bez względu na bzdury przez ministrę wypowiadane, bronią jej jak wolności. Podobny stosunek mam do Kozłowskiej-Rajewicz. Zamknęła sprawę równego statusu w ramach środowisk feministycznych i nie ma żadnej realnej koncepcji edukowania społeczeństwa w tym względzie. Co więcej, zaczęła dostosowywać swoje kroki do aktualnej sytuacji politycznej [4], co jest bardzo niepokojące. Ale jest przez środowiska feministyczne popierana. Tusk ma problem. Pewnie nie od dziś. Trzymać w rządzie, popularne w dużej części elektoratu, obie panie, czy szukać kogoś, kto zajmie się sportem i równym traktowaniem profesjonalnie? Czasami miło nie być premierem ;)

Przy okazji szybka sonda: Kto wyleci z rządu? W poprzedniej opowiedzieliście się za wyrzuceniem z rządu Gowina (14 za, 8 przeciw, 5 głosów za opcją  „daj mi spokój z głupotami”). Zobaczymy, czy Donald Tusk nas posłucha. Bardzo, bardzo dziękuję za głosy!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz