piątek, 31 maja 2013

Platforma kontra Platforma, czyli kto rządzi w Polsce?

W połowie maja minister zdrowia, Bartosz Arłukowicz, ogłosił początek rządowego programu refundowania zabiegów in vitro. Do konkursu, którego celem jest wyłonienie placówek realizujących rządowe plany w kwestii leczenia niepłodności zgłosiło się 37 klinik [1].
   
mem za: niedziela.pl  
licencja: (CC) Creative Commons
Na podstawie powyższej informacji można roboczo założyć, że powoli bo powoli, ale jednak zbliżamy się, przynajmniej w tej kwestii, do poziomu rozwoju większości krajów Europy Zachodniej. Powoli, bo pilotażowy program refundacji zabiegów in vitro nie stanowi przełomu. Zbliżamy się, bo jest to mały kroczek w kierunku nie tylko pomocy dla tysięcy par, ale i ku polityce społecznej ukierunkowanej na przyszłe dekady. A warto to odnotować, jako jedną z niewielu koncepcji obecnych władz i opozycji, która będzie miała realny wpływ na przyszłość. A do tego – pozytywny.

"W społeczeństwie demokratycznym rządzi większość. Pluralizm poglądów i postaw ludzi tworzących nasze społeczeństwo jest faktem. Przyjmujemy ten fakt do wiadomości. Tym niemniej, trzeba jasno stwierdzić, że wierność prawdzie obowiązuje wszystkich, również prawodawców. Prawdy nie ustala się przez głosowanie, dlatego nawet parlament nie jest powołany do tworzenia odrębnego porządku moralnego niż ten, który jest wpisany głęboko w serce człowieka, w jego sumienie"
kard. Dziwisz [2]
Oświadczenie ministra zdrowia zbiegło się w czasie z informacjami, że Platforma Obywatelska nie złoży „w najbliższym czasie” projektu regulującego wykonywanie zabiegów in vitro [2]. Innymi słowy – rządząca partia nie widzi konieczności zajęcia się sprawą i jednocześnie rząd wprowadza program, który uważa za ważny, a nawet za „wielki dzień dla Pacjentów”. Pytanie o to, czy posłowie PO i rząd PO mają wspólne cele i plany, czy może PO cierpi na schizofrenię, staje się coraz bardziej bezprzedmiotowe. Dlaczego? Dlatego, że in vitro jest kolejną kwestią, w której trudno mówić o partii politycznej. W najlepszym razie o „męskiej, szorstkiej przyjaźni” między koalicją kato-PO i odłóżmy-na-potem-PO.

"Na tyle skandaliczne, że jutro (w piątek) wyślemy oficjalne zapytanie do pana prezydenta, który jest strażnikiem konstytucji, czy podziela ten pogląd, że prawo boże jest nadrzędne w stosunku do prawa stanowionego przez parlament "
Leszek Miller o słowach kard Dziwisza [2]
Kto rządzi w Polsce? Patrząc przez pryzmat in vitro – walka o władzę między rządem i własną większością parlamentarną trwa w najlepsze. Patrząc przez pryzmat związków partnerskich – zdecydowanie parlament. Patrząc przez pryzmat spraw gospodarczych i europejskich – rząd. Patrząc przez pryzmat norm społecznych lansowanych przez rosnącą liczbę posłów – Kościół katolicki. Czy Polska w ten sposób działa? Działa. Efektywnie? I to jest pytanie, które Donald Tusk powinien już dawno sobie zadać.

-->
I być może zadaje. Zakładając, że do społeczeństwa docierają jedynie wnioski z rozmów prowadzonych w Platformie na temat in vitro czy związków partnerskich (pyskówki via Twitter zniknęły), możemy mieć pewność, że premier zdaje sobie sprawę, że w większości istotnych społecznie kwestii utknęło w martwym punkcie. Patowa sytuacja, która skutecznie uniemożliwia podejmowanie decyzji systemowych, wymusza działania doraźne. Które, pomimo okrzyknięcia ich sukcesem rządu, tak naprawdę pokazują klęskę Platformy.

"Nie można patrzeć spokojnie, przecież to woła o pomstę do nieba, że rosną dzisiaj dziesiątki, setki, tysiące zamrożonych istnień ludzkich. Ludzi w azocie płynnym i nie wiadomo, co z tym zrobić. To rośnie i to jest eksperyment, który woła o pomstę do nieba "
abp Michalik [3]
Dlaczego teraz o tym piszę? Uroczystości święta Bożego Ciała od wielu lat przestały być świętem religijnym dawno temu. Słowa kościelnych hierarchów i reakcja na nie polityków powoli staje się świecko-katolicką tradycją. W tym roku Kościół poszedł jednak krok dalej. Podważył społeczny mandat demokratycznie wybranego parlamentu do stanowienia prawa oderwanego od porządku moralnego, „który jest wpisany głęboko w serce człowieka, w jego sumienie” [2]. Co z tego wynika?

Wynika z tego wiele. Kościół ustami kardynała Stanisława Dziwisza, ogłosił swój oficjalny powrót do polityki. To już nie jest prokatolicki lobbing, propagowanie kościelnych dogmatów i przeciwstawianie się rozwiązaniom, które poza te dogmaty występują. Tym razem Kościół wprost narzucił parlamentarzystom kierowanie się kościelnymi normami. A i stwierdzenie, że kard. Dziwisz dyskredytuje parlament i nawołuje do kierowania się sumieniem a nie prawem, jest jak najbardziej uzasadnione.

"Rozmawialiśmy na ten temat i naszym rozwiązaniem jest przyjęcie dyrektyw unijnych i ratyfikacja Konwencji Bioetycznej. To naszym zdaniem rozwiąże wszystkie problemy"
Małgorzata Kidawa-Błońska wiceszefowa klubu PO [4]
Można byłoby przejść nad tym do porządku, ale w świetle rosnącej możliwości stworzenia przyszłego rządu przez Jarosława Kaczyńskiego i Jarosława Gowina, należy bardzo poważnie liczyć się z możliwością wprowadzenia katolickich norm, jako obowiązującego prawa. To cofnie społeczny rozwój naszego kraju o dekady i spowoduje, że przez kolejne lata będziemy prowadzić publiczną debatę nad związkami partnerskimi, in vitro czy religią w szkole. Zakładając, że taka debata będzie dopuszczalna, to i tak będzie dotyczyła kwestii, które normalne kraje już dawno uregulowały i zajmują się innymi, równie ważnymi.

A my, w naszym zaścianku, staniemy się swego rodzaju społecznym skansenem, maglującym te same problemy, w tym samym kotle tych samych polityków i biskupów. Można by rzec, że będziemy stali w miejscu, ale tak naprawdę w stosunku do świata, będziemy się gwałtownie cofać w rozwoju. Szkoda.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz