piątek, 8 marca 2013

Dziwny tydzień.


Uwaga! Szanowni Czytelnicy! Oszczędzając Wasz cenny czas, od razu powiem, że poniższy wpis nie ma większego sensu. Właściwie w ogóle go nie ma.

Swego czasu Oscar Wilde podzielił ludzi w nowatorski sposób: na czarujących i nudnych. Czas najwyższy pójść w ślady irlandzkiego pisarza i zmienić linie okopów w polskiej polityce.

mem za wyborcza.pl
licencja: (CC) Creative Commons
Shelbot na youtube.com
Uznany i od dawna stosowany podział polityków na lewicę, prawicę i tak zwane centrum, skupiające wszystkich niezdecydowanych, ma sens ideologiczny. Każdy politolog rozwinie przed Wami zarys historii myśli politycznej, koncepcji światopoglądowych, historycznych i społecznych, które legły u podstaw obecnych podziałów. Podziałów stosowanych, używanych w każdej możliwej sytuacji, aby odróżnić jednego polityka od drugiego. Ale jeśli przyjrzymy się naszej scence politycznej – stosowanych jedynie z przyzwyczajenia.


Moja opinia o ideologii leżącej u podstaw polityki jest prosta – celem jest wygrać wybory, a realizacja celu uświęca środki. Po wygranych wyborach politycy ewoluują podglądowo, przechodzą z partii do partii, dzielą się, łączą w nowe związki, walczą o więcej władzy w swoim otoczeniu. Tu nie ma miejsca na ideologię. Czysty biznes. Po co więc dzielić polityków na prawicowych i lewicowych? Proponuję pójść śladami Oscara Wilda i podzielić ich na czarujących i nudnych.

"Układają się tak wybory: do Parlamentu Europejskiego, później samorządowe, prezydenckie i parlamentarne. Ten, kto nie wykorzysta tego sprzyjającego układu, będzie oskarżony o zaniechanie"
Ryszard Kalisz [2]
Definicja polityka nudnego nie nastręcza problemów. Nudny jest Janusz Piechociński, nudna jest Krystyna Szumilis, Elżbieta Bieńkowska, Bartosz Arłukowicz czy Michał Boni. Oczywiście bycie nudnym nie oznacza braku kompetencji czy nieudolności. Nie, nie. Dotyczy jedynie zdolności polityka do zanudzenia nas swoją osobą w sposób mniej czy bardziej merytoryczny.  Bezbarwny, monotonny, męczący, niezajmujący, nieatrakcyjny przedstawiciel naszej klasy politycznej daje sobie z tym radę doskonale. Jest jak książka, w której na jedną scenkę dotyczącą „globusa” przypada siedemnaście stron opisu pól nad Niemnem.

Z drugiej strony mamy polityków czarujących. Ten termin może być nieco mylący, bo nie do końca spełnia ogólnie przyjęte, dość wąskie znaczenie tego słowa. Polityk nie musi być urzekający, zachwycający czy wręcz uroczy jak Szeregowy z Pingwinów z Madagaskaru. Co więcej, kryterium bycia czarującym spełnia też polityk odrażający, ohydny, nikczemny, przerażający czy wstrętny. Można by rzec, że każdy polityk jest czarujący ;). Ale nie. Polityk czarujący, w podziale a la Oscar Wilde, stanowi przeciwieństwo polityka nudnego. Przykłady? A bardzo proszę!
"Jakie jest stanowisko PO ws powołania iPada na premiera Polski? Teraz lepiej rozumiem znaczenie terminu premier techniczny"
Radek Sikorski [1]
W tym tygodniu na szczyty listy polityków czarujących wdarł się dawno niepodziwiany Lech Wałęsa. Rzucił tylko kilka słów, a komentarze nie milkną. To dopiero siła czaru! Mało kto ma taką zdolność do obudzenia społeczeństwa z ogarniającej go politycznej nudy. Drugi przykład to Ryszard Kalisz, który od długiego czasu dokłada starań, abyśmy śledzili jego ruchy i słowa z zapartym tchem. Śledzimy i śledzić będziemy. Czy to Kalisza polityka, czy to Kalisza celebrytę. Mógłby jedynie porzucić lewicową retorykę, po staje się nudna i monotonna. Kolejny przykład to Jarosław Kaczyński. Polityk czarujący wybitnie! Zaskakuje, zmusza do zajęcia stanowiska, intryguje. Kogo nie zadziwił swoją wersją Shelbot’a? Prezydent Bronisław Komorowski, Jarosław Gowin, John Godson, Janusz Palikot, Leszek Miller. Czy ich słowa, działania, ich czar nie jest warty naszych podatków płynących do partii politycznych?

OK. Nie jest. Hollywood utrzymuje się sam, więc i nasza polityczna telenowela powinna? Jak? A chociażby czasem reklamowym wykupionym na iPadzie Prezesa stojącego na sejmowej mównicy. Nadruki na krawatach, marynarkach, żakietach, kaskach, ochraniaczach na zęby i rękawicach. Sporo możliwości. I co więcej – to, czy polityk jest nudny czy czarujący zyskałoby bardziej wymierny wymiar, czyli wartość reklamową. Trudno zgadywać czy wartość reklamowa np. Davida Beckham’a  leży między Donaldem Tuskiem a Jarosławem Kaczyńskim, ale to już daje jakiś wyznacznik co do szans zaistnienia w polskiej polityce dla angielskiego piłkarza. Albo Kaczyńskiego i Tuska w Lidze Mistrzów.

"Prezes Kaczyński w roli uchwytu dla iPada"
Radek Sikorski [1]
Każdy chce się podczepić pod polityka czarującego, komentując jego wypowiedzi. Niestety, z reguły w sposób nudny. Przykładem znów ostatnia wypowiedz Lecha Wałęsy. Podczepiający się politycy i komentatorzy nie okazali się specjalnie czarujący. Z drugiej strony komentarz Radka Sikorskiego, dzień po dniu tracącego swój urok, w stosunku do iPada Prezesa zdecydowanie czarujący. Szkoda, że liczba takich oryginalnych koncepcji jest relatywnie niewielka w stosunku do podatków, które na polityków łożymy. Więc…

Więc oficjalnie postuluję, aby ograniczyć środki z budżetu państwa na polityków nudnych. Wzór i sposób obliczania stosownych współczynników do ustalenia, ale zdecydowanie wolę dać Prezesowi Kaczyńskiemu środki na nowego Shelbot’a, Sikorskiemu pomóc wygospodarować czas na pisanie na Twitterze, Wałęsie kupić jeszcze bardziej ogłupiające komiksy a Kaliszowi jeszcze dziwaczniejsze okulary, niż płacić np. wicepremierowi Rostowskiemu za nudę, którą nas faszeruje. Nawet merytoryczną.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz